Czy zdarzyło Wam się nieraz, że wchodzicie do sklepu kupić jedną rzecz, a wychodzicie z całą torbą. Albo jedziecie wymienić olej, a wracacie umytym samochodem, z nowymi zapachami i wykupionym pakietem mycia samochodu na najbliższy kwartał. Mnie niestety to się zdarza. Czy to jest przypadek?
Potrzeba, a może manipulacja
W domu zastanawiam się, czy rzeczywiście było mi to wszystko bardzo potrzebne, a może zadziałały czynniki, które wpłynęły na moją decyzję
Codzienne życie to ciągłe zmaganie się z manipulacją. Praktycznie reklamami, promocjami, przeróżnymi okazjami nawalają mnie na każdym kroku. Ale nie jestem odosobniony, ponieważ Ty, Ty i Ty także atakowany jesteś odpowiednią porcją całkowicie zbędnych informacji tylko po to, abyś wydał kasę na coś całkowicie zbędnego dl Ciebie. To jest właśnie manipulacja. Jako konsumenci jesteśmy mało wyedukowanym elementem całego systemu jaki jest poddawany manipulacjom przygotowanym przez całe rzesze wyspecjalizowanych pracowników marketingu. Celem tych z drugiej strony czyli marketingowców jest przede wszystkim doprowadzenie do jak największej sprzedaży reklamowanego produktu lub usługi. Takie kampanie marketingowe nie są tanie, dlatego często ceny promowanych produktów lub usług są zawyżane i my konsumenci za to płacimy. Oczywiście są instytucje, które wspierają konsumentów, taką instytucją walczącą z nieuczciwością wymierzoną w konsumenta jest UOKiK (Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów). Im więcej będzie informacji i edukacji konsumenta tym trudniej będzie nim manipulować.
Nie trzeba daleko szukać, zajrzyjmy np. do znanych nam dyskontów, sklepów, marketów, supermarketów takich jak: Aldi, Biedronka, Kaufland, Lidl, Netto, Dino, Delikatesy Centrum, Groszek, Polomarket, Bricomarche, Castorama, psb Mrówka, Jula, Leroy Merlin, Obi, Praktiker, Media Markt, Mediaexpert, Rossmann, Sephora. To tylko niektóre wybrane całkiem przypadkowo.
Reklama dźwigną handlu
Już w domu atakują nas nachalnymi i często głupkowatymi reklamami oraz stosem makulatury w skrzynkach pocztowych. To jednak tylko początek wyrafinowanego, wymierzonego w nieświadomego konsumenta marketingu, który ma nas nakłonić do zakupu akurat tego produktu lub wybrania tej usługi.
Marchendising czy to jeszcze funkcjonuje
Wchodzę do sklepu i mimo pustek na parkingu, wewnątrz jest ruch. Jednak bliżej przyglądam się sytuacji i okazuje się, że to pracownicy robią sztuczny tłok przekładając towary na półkach. Ciągle coś przenoszą, przestawiają, tak że musimy przeciskać się obok rozstawionych pudeł. Taki pozorowany ruch robi wrażenie pełnego sklepu klientów. Czuję się czasami jak w filmie „Truman show” Petera Weira, co idę po jakiś produkt, to zaraz pojawia się wózek z pudłami i kieruje mnie do innych regałów. Czy to przypadek, czy celowe działanie.
W tym momencie nie sposób pominąć sytuacji gdzie towary eksponowane na półkach często zmieniają swoją lokalizację. Dzisiaj majonez jest obok konserw, a jutro między bakaliami dwa rzędy dalej. W następnym tygodniu już tam się nie znajduje i lataj człowieku po całym sklepie szukając majonezu. Przechodząc między regałami, szukając majonezu, może coś jeszcze kupimy co w ogóle nie jest nam potrzebne. Z tymi przestawieniami to mam wrażenie, że bawią się z nami w grę „gdzie jest towar, który jeszcze niedawno tu był”. Całość bez ładu i składu, jedne ogórki konserwowe przy konserwach, drugie półkę dzielą z zupkami chińskimi. Budzi się w nas pytanie po co zatrudniają ludzi od merchadisingu czyli tych, którzy w odpowiedni sposób ustawiają towary wykorzystując topografię sklepu, aby podnieść efektywność sprzedaży. Wydaje nam się, że chyba nie mieli najlepszych stopni z tego przedmiotu bo towary są w cały świat, a jeszcze ciągle zmieniają i nie mogą się zdecydować gdzie go umieścić. Każdy z nas klientów zrobiłby to lepiej, ale nie o to chodzi. Właśnie taki bu…..el w sklepie ma nas skłonić do większych zakupów. A może szukając tego majonezu kupimy jeszcze jajka bo są dobre z majonezem.
Muzyka łagodzi obyczaje – czy na pewno?
Także muzyka, ma nam sprawiać poczucie komfortu, nieraz podenerwowania, ale szczytem jest okres świąteczny, zaczynający się już 1 listopada i piosenka „Last Christmas” lub „Happy Birthday”. Mnie to wkurza, ale innych relaksuje i czują „magie świąt”, która ma jedynie na celu drenaż naszych portfeli. Muzyka zdała egzamin z manipulacji. Jedni kupują bo czują komfort, drudzy kupują na oślep, byle zrobić te cholerne zakupy i jak najszybciej opuścić tę sielską atmosferę jaką chcę nam stworzyć handlowcy. Jakby nie patrzeć chwyt marketingowy jakim jest muzyka, sprawdza się.
Każda okazja jest dobra
Każde takie święta, okazje, dni: dzień dziecka, dzień kobiet, dzień matki, dzień ojca, walentynki, mikołajki itp. to także działania marketingu, mam wątpliwości co do tego aby akurat w danym dniu coś świętować. Róbmy to na co dzień, a nie w dni marketingowe, które przede wszystkim są „żniwami” sprzedaży rzeczy zbędnych.
Downsizing, shrinkflacja, a może zapłaciłeś za całość, a dostałeś połowę
Na czasie są teraz dwa słowa, downsizing, shrinkflacja, są to słowa pochodzenia angielskiego, których znaczenia w Polsce określiłbym tak jak jest to w pewnym dowcipie: „wiesz benzyna zdrożała, e nie, jak kupowałam za stówkę tak kupuję do dzisiaj”. Każdy się z tego śmiał, ale nie śmieje się teraz z siebie chociaż, ciasto nie wyszło bo babcia mówiła, żeby dodać pół kostki masła. Zapłaciłam za kostkę masła, dodałam pół kostki, jednak ta kostka masła ważyła o wiele mniej niż ta, którą kupowałam jeszcze pół roku temu, ale przynajmniej cena się nie zmieniła.
Cena od 10zł …..
Wkurza mnie, jak wchodzę do sklepu i widzę koszulki i duży napis nad nimi cena od 20 zł. Wiem, że za te pieniądze nic się nie kupi, ale podchodzę i widzę ceny 120 zł, 140 zł. Mieszanie cenami to jeden z wielu chwytów w sklepach aby nas nabrać. Trudno się zorientować czego właściwie dotyczy ta cena. Mniejszy byłby również problem z wydawaniem reszty, gdyby np. nie ceny 39,99zł.
Koszyk czy wózek
Myślałem, że wózki w sklepach zostały wprowadzone tylko i wyłącznie dla wygody klientów. Chociaż troszkę za duże, bo najczęściej moje zakupy to niecała połowa wózka. I znów czy to przypadek? Otóż nie duży wózek daje nam poczucie, że tych zakupów nie zrobiliśmy tak dużo. Mały koszyk, byłby zapełniony w całości, a to dawałoby nam do myślenia, że tak dużo zrobiliśmy zakupów.
Ostatnia szansa, zakup przy kasach
Po dotarciu do kasy wydaje mi się że to już koniec zmagania się z przeciwnościami i pokusami. Jednak jeszcze pokusa zakupu przy kasach towarów niezbędnych jakimi sąguma do żucia, batony i towary z kończącym się terminem przydatności lub te, które w ogóle nie schodzą. Te towary, które nie schodzą są eksponowane w miejscu gdzie powinny znajdować się moje zapłacone zakupy. Taki komfort pakowania zakupów jest wątpliwą przyjemnością. Czyli, jak już towar wyłożyłem przy kasie, to raczej się nie wycofam i zapłacę. Po przejściu zasiek, chodzeniu na orientację, nie poddaniu się wspaniałym okazjom, szczęśliwie docieram do kasy. Jest mi już obojętne w jak niekomfortowych warunkach pakuję cały zakupiony towar, ale najważniejsze, że już za chwilę opuszczę teren poligonu i wyjdę z „wirtualnej gry strategicznej” chociaż odbywającej się w realu.
Sklepy a nasze odczucia
Manipulacje polegają na tym, wpływają na nasze odczucia. Stymulują zmysły w ten sposób aby pragnąć czegoś, czego właściwie nie potrzebujemy. Kupujemy bez pamięci tylko po to żeby zadowolić nasze zmysły.
Podsumowanie
Pokrótce opisałem z czym zmagam się podczas robienia zakupów i korzystaniu z wielu usług. Jak widzicie w świecie dużej konkurencji, walka o klienta jest bardzo duża. Ważne jest abyśmy wydawali pieniądze z głową, przemyślanie i z poczuciem satysfakcji z dobrze wydanych pieniędzy. W kolejnych artykułach przedstawiał będę jak działają triki wywierania określonych działań na klientach.
Tagi: jak manipulują nami w sklepach, manipulacja w sklepach, sieci handlowe, sprzedawcy, techniki wywierania wpływu